Przemyślenia na podstawie fragmentu Ewangelii św. Jana na temat: Pośród hałasu codzienności, słuchać Bożej melodii
Kategoria: Opublikowano: 29 sierpnia, 2019Autor: Siostra Christine Klimann (11.05.2019)
Ewangelia według św. Jana 10, 27- 30:
Owce moje słuchają mojego głosu
i Ja znam je, a one idą za mną.
I Ja daję im żywot wieczny i nie giną na wieki i nikt nie wydrze ich z ręki mojej.
Ojciec mój, który mi je dał, jest większy nad wszystkich i nikt nie może wydrzeć ich z ręki Ojca.
Ja i Ojciec, jesteśmy jedno.Cichy, Boży głos szybko zanika w hałasie. Czy, zatem pytanie to właściwej techniki?
Siostra Christine Klimann, w niedzielnej Ewangelii odkrywa całkiem inne założenie i wyjaśnia, dlaczego my, beztrosko możemy, w naszym życiu zdać się na Bożą melodię.
Tu siedzą dwa anioły. Jeden przedstawiony jest w blasku światła, w jasnych szatach, on gra na skrzypcach. Ten drugi, ubrany w ciemne szaty trzyma w ręku wiolonczelę.
Ponad tymi dwoma aniołami, obraz świętego Ignacego.
To trochę niekonwencjonalne dzieło „zróżnicowanie duchów” znajduje się w Rzymie, w przedsionku do pomieszczeń, w których Ignacy Lojola spędził ostatnie lata swojego życia.
„Moje owce słuchają mego głosu”, czytamy w dzisiejszej Ewangelii.
Kiedy się zastanawiam, jak może być rozumiana ta wypowiedź Jezusa, przypomniałam sobie tych muzykujących aniołów.
Zróżnicowanie duchów, ta ważna zasada duchowości Ignacego z Lojoli, ma czasami trochę techniczny podtekst, czy tu chodzi o właściwą technikę, czy metodę, by móc głos Ducha Bożego odróżnić od głosu innych „duchów”.
Te muzykujące anioły wnoszą do gry inny wymiar. Muzyka, tak samo, jak światło i kolor, nie działa najpierw na intelekt, lecz na płaszczyznę emocjonalną. Muzyka zaprasza do tańca, czy też pozwala na wzruszenie. Muzyka może nastrajać wesoło, pogodnie, jak jasny, wiosenny dzień. Lub też może działać przygnębiająco, jak mglisty, listopadowy wieczór.
Tylko kilka wersów dalej od naszego fragmentu Ewangelii św. Jana, Jezus powiedział, że on przyszedł, byśmy mieli życie i to życie w pełni.
Życie w pełni przetłumaczone na muzykę- to z pewnością jest coś, co ma moc, by przetrwać mroczną melancholię, ale prawdopodobnie ma ona dla każdego człowieka trochę inne, osobiste brzmienie. Brzmienie, które do niego pasuje i które budzi w człowieku to, co znajduje się w nim najgłębiej. To brzmienie, które kusi go, wabi, przyciąga i woła, by on sam został częścią tej Bożej muzyki.
„Owce słuchają mojego głosu, ja znam je, a one idą za mną”.
Tu chodzi o to, że ktoś tu rozkazuje, a inni za nim podążają. Owce słuchają głosu, ponieważ to tu czuje się wewnętrzną zgodność między brzmieniem głosu, a tęsknotą owiec. Nic nie jest bardziej naturalne, niż podążać za tym właśnie głosem.
W rzeczywistym życiu, to nie jest takie proste. Jest tak wiele głosów, tak wiele propozycji, wymagań, możliwości, konieczności, zaproszeń, gróźb. Wszystkie te głosy otaczają nas. I rzeczywiście jest sztuką, by ze wszystkich tych głosów, usłyszeć te, które prowadzą do życia.
Sztuka, lecz ma czasem w sobie coś beztroskiego, łatwego- tak beztroskiego, jak pełen światła anioł, który gra melodię, którą skądś już znam.