Przemyślenia na podstawie fragmentu Ewangelii św. Marka na temat: Tak Jezus patrzy na ludzkie cierpienie

Kategoria: Opublikowano: 12 września, 2019

Autor: Ojciec Philipp König

Ewangelia według św. Marka 5, 21- 43:

 

A gdy się Jezus znowu przeprawił łodzią na drugą stronę, zeszło się mnóstwo ludu do niego. I przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair, a ujrzawszy go, przypadł mu do nóg. I błagał go usilnie, mówiąc: Córeczka moja kona, przyjdź, połóż na nią ręce, żeby odzyskała zdrowie i żyła.

I poszedł z nim, i szedł za nim wielki tłum i napierali na niego. A niewiasta, która od dwunastu lat miała krwotok i dużo ucierpiała od wielu lekarzy i wydala wszystko, co miała, a nic jej nie pomogło, przeciwnie, raczej jej się pogorszyło, gdy usłyszała wieści o Jezusie, podeszła w tłumie od tyłu i dotknęła szaty jego. Bo mówiła: Jeśli dotknę choćby szaty jego, zostanę uzdrowiona. I zaraz ustał jej krwotok i poczuła na ciele, że jest uleczona z tej dolegliwości.

A Jezus, poznawszy zaraz, że z niego moc uszła, zwrócił się do ludu i rzekł: Kto się dotknął szat moich? Na to rzekli mu uczniowie jego: Widzisz, że lud napiera na ciebie, a pytasz: kto się mnie dotknął?

I spojrzał wokoło, aby ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy owa niewiasta, z bojaźnią i drżeniem, widząc, co się jej stało, przystąpiła, upadła przed nim i wyznała mu całą prawdę.
A on jej rzekł: Córko, wiara twoja uzdrowiła cię, idź w pokoju i bądź uleczona z dolegliwości swojej.

A gdy jeszcze mówił, nadeszli domownicy przełożonego synagogi i donieśli: Córka twoja umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Ale Jezus usłyszawszy, co mówili, rzekł do przełożonego synagogi: Nie bój się, tylko wierz!

I nie pozwolił nikomu iść ze sobą, z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakuba. I przyszli do domu przełożonego synagogi, gdzie ujrzeli zamieszanie i płaczących i wielce zawodzących.
A wszedłszy, rzekł im: Czemu czynicie zgiełk i paczenie? Dziecię nie umarło, lecz śpi.

I wyśmiali go. Ale on, usunąwszy wszystkich, wziął ze sobą ojca i matkę dziecięcia i tych, którzy z nim byli i wszedł tam, gdzie leżało dziecię.
I ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł: Talita kum! Co znaczy: Dziewczynko, mówię ci wstań.

I zaraz dziewczynka wstała i chodziła, miała, bowiem dwanaście lat. I wpadli w wielkie osłupienie i zachwyt.
I przekazał im usilnie, aby się o tym nikt nie dowiedział. I powiedział, aby jej dano jeść.

W Ewangelii, mamy, mogłoby się wydawać, dwa „beznadziejne przypadki”.
W obydwu przypadkach, ojciec Philipp König, uważa reakcję Jezusa na te nieszczęścia, za niepasujące. Znajduje on jednakże klucz do zrozumienia.

W swojej służbie duszpasterskiej, wciąż natrafiam na sytuacje, kiedy położenie wydaje się beznadziejne: Kiedy np. ciężko choremu pacjentowi, powie się, że już nic nie można dla niego zrobić, że niechybnie zbliża się śmierć. Kiedy, ktoś jest dosłownie i kresu sił i nie wie, jak ma dalej żyć, w takich sytuacjach, każda moja rada, nawet najlepsza, nie jest na miejscu.
Jedyne, co mogę uczynić, to po prostu być przy tym człowieku, z nim dzielić cierpienie, być może po cichu się modlić.

W Ewangelii, Jezus spotyka dwa takie ‘beznadziejne przypadki”. Pierwszym, jest kobieta, która już od 12 lat cierpi na ciężki krwotok, która już wszystkiego próbowała, aby wyzdrowieć, ale bez skutku. Drugi przypadek jest jeszcze gorszy: Mała dziewczynka, 12 letnia, zdana jest na śmierć, nieprzytomna leży w swoim pokoju.
Obydwie te historie przywołują we mnie wspomnienia o ludziach o podobnym losie. O ludziach, którym nikt i nic nie może już pomóc, wtedy czują się bezradnymi z i zdani na pastwę losu.

Tym bardziej dziwi mnie, jak w tych dwóch opisanych sytuacjach, zachowuje się Jezus: „Kto dotknął mojej szaty?”, pyta, kiedy ze wszystkich stron napiera na niego tłum.
„Dlaczego płaczecie? Dziecko nie umarło, lecz śpi”, powiedział przy łóżku małej dziewczynki.
Można prawie powiedzieć, że Jezus nie pojmuje powagi sytuacji, w której ci ludzie się znaleźli. Jego wypowiedzi, w obliczu nieszczęścia, wydają się zupełnie niepasujące.
To wygląda tak, jakby Jezus te sytuacje spostrzegał z zupełnie innej strony, z tej strony, która, przynajmniej dla mnie, jest obca, nie jest z tego świata.
Jednak, być może, tu właśnie znajduje się klucz do zrozumienia: Jezus widzi te rzeczy z całkiem innej perspektywy, która dla mnie jest najpierw niezrozumiała. Tam, gdzie ja postrzegam sytuację, jako beznadziejną, tam on może działać i dokonywać. Dla niego to nic trudnego, by kobietę uwolnić z jej wielkiego cierpienia, a dziewczynkę, obudzić ze śmiertelnego snu.

Jezus widzi te sprawy inaczej. Tam, gdzie dla mnie jest to beznadziejne, tam on zachowuje orientację. Dla Jezusa nie ma żadnych, beznadziejnych przypadków: Ani los kobiety z krwotokiem, ani zmarła dziewczynka, nie są dla niego „beznadziejnymi sytuacjami”, ani wcale „przypadkami”.
To właśnie dodaje mi otuchy: kiedy nie wiem, co dalej, zawsze mogę jeszcze liczyć na niego i ufać w to, że on ma orientację, że dla niego nic nie jest „beznadziejnym przypadkiem”.