Przemyślenia na podstawie fragmentu z Ewangelii św. Marka na temat: Jak swoich współbraci mogę nakłonić do nawrócenia?

Kategoria: Opublikowano: 26 lipca, 2019

Autor: Siostra Veronica Krienen

Ewangelia św. Marka 3,7-13
Potem wezwał dwunastu i począł ich wysyłać po dwóch i dał im moc nad duchami
nieczystymi. I nakazał im, aby nic nie brali na drogę, oprócz laski, – ani chleba, ani torby
podróżnej, ani monet w trzosie. Lecz, by obuli sandały i nie wdziewali dwu sukien.
I mówił do nich: Gdziekolwiek wejdziecie do domu, tam pozostańcie, aż do swego odejścia
stamtąd. A jeśli, w jakiejś miejscowości nie chciano was przyjąć, ani słuchać, wyjdźcie
stamtąd i otrząśnijcie proch z nóg na świadectwo przeciwko nim.A oni poszli i wzywali do upamiętania. I wygnali wiele demonów i wielu chorych namaszczali
olejem i uzdrawiali.
Jezus wysyła swoich uczniów w drogę bez żadnych zapasów, bez chleba i bez pieniędzy. Dla
siostry, Veronici Krienen to żadna zachęcająca, pociągająca droga życia. Jednak, w normalnej
codzienności też można nawoływać ludzi do Ewangelii, – tak uważa siostra Benedyktynka.
W bardzo radykalny sposób Jezus wysyła swoich uczniów w drogę. Jeśli mam być szczera, to
nie brzmi to dla mnie zachęcająco. Wiem, że dzisiaj są też, ci robiący na mnie wrażenie
ludzie, którzy wyruszają w drogę i służą na statku z uchodźcami, czy też w Trzecim świecie.
Tam poświęcają się służbie innym- ja do nich nie należę. Nie jestem takim typem człowieka,
muszę to ze wstydem przyznać. Moje życie, w zachodnioeuropejskim kraju jest raczej
uporządkowane i tradycyjne.
Mogę pocieszyć się tym, że w czasach Jezusa, obok wędrujących uczniów, byli też tacy,
którzy w różnych, tam gdzie mieszkali też służyli i głosili orędzie Jezusa i według niego żyli.
Także i ja siedzę w swoim biurze, w pokoju konwersyjnym, w swojej wspólnocie i poszukuję
sposobu na kształtowanie swojego życia, jako chrześcijanka. Ja, pozostając w kontakcie z
Jezusem z ponad 2000 lat odstępu czasowego, – to wygląda na to, że on mnie z tego miejsca
nie wywołuje, lecz woła o bardziej radykalne starania.
To, co proponuje dzisiejsza Ewangelia, jest też oczywiście zwrócone do mnie.
„Oni nawoływali ludzi do nawrócenia, wygnali wiele demonów, chorych namaszczali olejem i
uzdrawiali”.

Ludzi, sąsiadów, kolegów, przyjaciół, współbraci, – nawoływać do nawrócenia, do Ewangelii, –
jak powinno to wyglądać?
To możliwe będzie tylko wtedy, kiedy ja, sama będę miała właściwe nastawienie do
nawrócenia do Jezusa Chrystusa.
Ewangelię powinno się przecież, (jak mówił św. Franciszek), głosić życiem, a słów używać,
jeśli będzie to konieczne.
Główna praca tej formy głoszenia Ewangelii, leży chyba w ciągłym kształtowaniu się swojego,
własnego życia.
Na drodze, często leżą nam „złe, niezdrowe” duchy, wpływy, które prowadzą na manowce,
na bezdroża, które chcą ludzi wyrwać z własnego środka. Duchy te są wokół mnie i też we
mnie. Potrzeba te wpływy odkryć, zdemaskować i w zwichrzonej mieszaninie wewnętrznych i
zewnętrznych głosów, nauczyć się zaufać, zawierzyć tym głosom, które prowadzą do
większej wiary, miłości i wolności.
To jest ten projekt, który najpierw ma na myśli mnie. Kiedy wyjdzie to ode mnie, będzie też
skuteczne dla innych.
W latach 80- tych, Wilhelm Willms tak pisał: „Czy wiedziałeś o tym, że bliskość człowieka
może uczynić zdrowym i chorym”.
Tak, ja to wiem. Wiele razy doświadczałam tego boleśnie i radośnie. Uważam, że zawsze się
opłaca otwarty projekt życia, by tak wzrastać, aby moja bliskość mogła działać uzdrawiająco.
To jest mój sposób, by włączyć siebie w uzdrawiającą działalność Jezusa. Wymagająco przez
pracę biurową i codzienne rozmowy, codziennie dla każdego, dla małego świata, zupełnie
bez spektakularnych wymarszów, – ale nie bez radykalności.