Wielki Czwartek 2014. „Moja” ostatnia wieczerza
Kategoria: Opublikowano: 4 grudnia, 2019Autor: Monsignore Wilfried Schumacher
Kapłan katedry w Bonn
Najsłynniejszym dziełem w sztuce, przedstawiającym ostatnią wieczerzę jest z pewnością obraz Leonardo Da Vinci. Ten monumentalny obraz on namalował w latach 1494- 1498 w refektarzu klasztoru Dominikanów w Mediolanie.
Wielu malarzy próbowało zająć się tym tematem: Rubens, Grünewald, Nolde, Dürer, czy Tycjan. Jedno jest wspólne dla malarstwa średniowiecza i dla adaptacji nowożytnej np. Andy Warhol: Jezus i uczniowie siedzą w rzędzie, jakby pozując do zdjęcia, by móc porównać wszystkie postaci i dobrze je ująć. To jednak nie jest żadna fotografia, lecz w namalowanych postaciach odzwierciedla się interpretacja artysty, który próbuje, właściwie to, co niepojęte, przedstawić za pomocą form i kolorów.
Ostatecznie, to jest też i teraz wymagane: my, musimy namalować „naszą” ostatnią wieczerzę, tak jak to wydarzenie całkiem osobiście tłumaczymy dla siebie. „Moja” ostatnia wieczerza musi przyjąć postać w moim sercu, tak by zostawić tam ślady dla mojego życia.
Spróbujmy uchwycić parę detali, które pomóc nam mogą znaleźć nasze, osobiste zrozumienie.
To jest godzina, czas wielkiej intymności: Pan nie znajduje się pośród tłumu, nie ma go pośród ludzi, jak to często opisywane jest w Ewangeliach.
On jest sam z 12 apostołami, nawet kobiety są tu nieobecne. Jest to godzina pełna znaków i symboli: Pan zgromadził wokół stołu 12 uczniów, dokładnie tylu uczniów, ile było rodów w ludzie Izraela i którego oswobodzenie z niewoli egipskiej, ta wieczerza przypomina.
To nie jest jakaś uczta paschalna, która często odbywała się w historii ludu Izraela, lecz jest to uczta, która oznacza początek nowego Bożego ludu.
Jest to godzina, w której Pan sam pomaga zrozumieć swoim uczniom to, co wydarzy się następnego dnia. Obmycie nóg oznacza jego misję, jego służbę dla drugich. Tu objawia się wspaniałość Boża, kiedy obmywa nogi swojemu stworzeniu. Tylko ten, kto to zrozumie, ten pojmie, co wydarzy się w następnych godzinach.
Chociaż przy stole zebranych jest dwunastu, dominuje tu trójka: ulubiony uczeń, Piotr i Judasz.
Ulubiony uczeń, który często utożsamiany jest ze św. Janem, którego miejsce było bezpośrednio obok Pana. To ten, który go zawsze rozumiał. On, według dokumentu Ewangelii św. Jana jest idealnym świadkiem, ponieważ widział wszystko dokładnie- i to z właściwej perspektywy.
Piotr, który intuicyjnie odczuwa, co dla niego znaczy obmycie nóg: ostatecznie jest stworzeniem, który swoją egzystencję zawdzięcza swemu stwórcy. Jednak jest on bardziej typem, który stara się wszystko rozwiązać własnymi siłami. On miał pozwolić, aby jego Pan i Mistrz działał za pomocą jego osoby.
Wreszcie Judasz, człowiek pełen sprzeczności. Najpierw przekonany jest, co do osoby Jezusa tak, że zostawia wszystko, by za Nim iść. Potem, rozczarowany tak, że zdradza go za 30 srebrników. Tyle płacono wówczas za niewolnika.
Trzy postaci, które wskazują mi powiązania z ostatnią wieczerzą, z Eucharystią:
– To jest pokarm tych, którzy mają świadomość szczególnego związku z Panem.
Którzy próbują go zrozumieć, którzy też dzisiaj są Jego świadkami.
– To jest pokarm tych, którzy wiedzą, że zawdzięczają swoje istnienie Panu.
Którzy wiedzą, że oni z tego pokarmu czerpią siłę, by podołać codzienności.
– To jest pokarm grzeszników, którzy raz powiedzieli „Tak”, a zostali wciągnięci przez
swoje „Nie”.
Papież Franciszek poruszył ten aspekt w swoim apostolskim liście, gdzie powiedział: „Eucharystia nie jest […] nagrodą dla tych idealnych, lecz wspaniałomyślnym środkiem uzdrowienie i pokarmem dla słabych”.
„Często zachowujemy się, jak kontrolerzy łaski, a nie jak jej mecenasi”. „Jednak kościół nie jest żadną celną stacją, on jest domem Ojca, gdzie jest miejsce dla każdego z jego żmudnym życiem”.
Dzięki tym słowom, papież dotarł do serc wielu ludzi. Do tych, którzy przez długi czas czuli się wyłączeni i nagle znowu poczuli się zaproszeni. Nie to, że oni nie czuli się grzesznikami, nie, ale oni nadaremnie wypatrywali miłosierdzia. Bardzo mnie wzruszyła rozmowa w ostatnich tygodniach z ludźmi, których słowa papieża poruszyło i poczuli się oni przez niego zauważeni i ze łzami wrócili do domu Ojca. Ci, pozornie pobożni i dobrzy, nagle musieli zaakceptować, że grzesznicy zajęli miejsca w ich rzędzie!
Jeżeli Chrystus zniósł przy swoim stole Judasza i dzielił z nim chleb i z nim jadł, to on zniesie też i nas. On zniesie też tych, których my nazywamy grzesznikami.
Gdybym ja miał namalować moją ostatnią wieczerzę, to podpisałbym ten obraz: Uczta grzesznika.
Jak wy nazwalibyście swój obraz?